O dostępności możemy mówić w różnych dziedzinach. Jako osoba nowo ociemniała, czyli taka, która straciła wzrok niedawno, chciałabym nawiązać do dostępności społecznej.
Wyobraź sobie, że nagle zapada ciemność, a życie trwa dalej. Idziesz do banku uaktualnić dane. Oczywiście na wszelki wypadek, zabrałeś ze sobą znajomego. Po wzięciu odpowiedniego numeru z biletomatu (który ma panel dotykowy więc dobrze, że pomyślałeś o znajomym) nadchodzi twoja kolej. Pani miłym głosem mówi: „Zapraszam”. I na tym podejście zgodne z procedurą, jak również zwykłą zdolnością komunikacji się kończy.
Znajomy wskazuje ci krzesło, które starasz się sam znaleźć nowym nabytkiem jakim jest biała laska. Sygnalizuje ona otoczeniu, że nie widzisz. Siadasz i w twoim kierunku pada pytanie: „W czym mogę pomóc?”. Odpowiadasz co chciałbyś załatwić. Po chwili namysłu uprzejma Pani zaczyna tłumaczyć, jak załatwimy sprawę …
Ale niestety nie do ciebie, tylko do twojego znajomego. Zarówno ty jak i znajomy wykazujecie zdziwienie postawą doradcy, ale on jest niezłomny. Kontynuuje swoją myśl, patrząc znajomemu w oczy. Sytuacja kończy się pytaniem: „Czy Pani Maria umie się podpisać?” Ja siedzę od dobrych kilku minut na krześle, ale nie padły do mnie żadne słowa. Jak byś się poczuł?
Po tym jakże uprzejmym zapytaniu, odpowiedziałam: „Czy może Pani wyjaśnić mi, dlaczego nie kieruje Pani do mnie pytań dotyczących nie tylko mojej sprawy, ale również mojej osoby? Ja tu siedzę przed Panią i można ze mną rozmawiać!”. Owszem pani przeprosiła jednak to tylko przykład i nie chodzi o urażoną dumę.
Takie sytuacje zdarzają się wszędzie: nowo poznane osoby zwalniają tempo mowy do mnie, dlaczego? Dalsi znajomi mówią do ciebie początkowo WIELKIMI LITERAMI, gdy jesteś w urzędzie słowa kierowane są do ciebie jak do dziecka. To tylko kilka przykładów z życia codziennego i zawodowego z jakimi borykasz się tracąc wzrok. Zaczęłam analizować, dlaczego tak się dzieje? Jestem osobą wykształconą, dobrze ubraną, mówiącą z sensem, ale pierwsze wrażenie to zbiór reakcji wyżej opisanych. Poznaj moje przemyślenia …
Uważam, że jest to problem na poziomie: założenia, że osoby z każdą niepełnosprawnością na poziomie umysłowym są takie same, że osoba niepełnosprawna ma coś nie poukładane w głowie. A dzieje się tak, ponieważ tkwi w społeczeństwie domniemanie, że osoba niepełnosprawna jest uszkodzona i nie jest już „normalna”. Do tego dochodzi brak edukacji lokalnej. Edukacja ta powinna opierać się po prostu na sposobie komunikacji z drugim człowiekiem. PODKREŚLAM CZŁOWIEKIEM. Wracając do mojej niepełnosprawności, czyli bycia osobą niewidomą. Apeluję: ja dalej jestem takim samym człowiekiem jak Ty i Twoja Rodzina czy znajomi. Z drugiej strony rozumiem, że możesz czuć się nieswojo, gdy jesteś pierwszy raz w kontakcie z daną niepełnosprawnością, to zrozumiałe. Szczególnie jeśli widzisz różnicę fizyczną np. coś jest nie tak z chodzeniem, dziwnie jest ktoś ubrany, ma widoczne deformacje fizyczne, czy też patrzy w podłogę lub na bok, gdy do niego mówisz. To wszystko nie oznacza, że Twój rozmówca wymaga specjalnej troski. Zatem jak zapobiec popełnieniu faux-pas, czyli jak zapobiec wpadce komunikacyjnej?
Odpowiedź jest prostsza niż się wydaje, mianowicie PO PROSTU ZAPYTAJ: „Czy mogę jakoś panią wesprzeć?” (w domyśle w danej sytuacji). Tak – dokładnie tak niewiele trzeba abyś Ty czy Twój rozmówca nie czuł skrępowania czy zażenowania.
Wracając do niepełnosprawności wzroku – przeszkodą w życiu codziennym czy też zawodowym jest tylko i aż komunikacja. Osoby niewidome doznają wielu trudności, które wynikają z barier technicznych, architektonicznych, elektronicznych. Te przeszkody potęgowane są przez bariery w komunikowaniu się z innymi ludźmi w obydwu kierunkach. Gdy nie widzisz, ważne jest poczucie bezpieczeństwa. Dlatego jeśli ciężko nam się poruszać czy wykonywać dane czynności niezależnie od ich rodzaju, nie wynika to z reguły z faktu „bycia niespełna rozumu”, ale wynika z ograniczeń jakie musimy dodatkowo pokonać.
Niewidomy niewidomemu nierówny – ja nie potrafię poruszać się po Ostródzie z racji jej kompletnego niedostosowania, ale również dopiero uczę się żyć nie widząc. Moja koleżanka z pracy ma niewidomego męża, dwójkę cudownych dzieci i nie widzi od urodzenia. Koleżanka porusza się sprawniej ode mnie, lata samolotami – podróżuje, a ja nie wyjdę dalej niż do śmietnika. Wiele czynników ma wpływ na to, abyśmy mogli funkcjonować normalnie a nie być zamknięci na „swoim niewielkim podwórku”. JEDEN Z TAKICH CZYNNIKÓW TO WZAJEMNA INTEGRACJA, POZNANIE SIĘ – A W PRZYPADKU OSÓB, KTÓRE DOŁĄCZAJĄ DO GRUPY NIEWIDOMYCH, WAŻNY JEST TRENING SPRAWNOŚCIOWY w obszarze poruszania się, którego w Ostródzie brak. Trauma w moim przypadku nie dotyczy utraty wzroku, ale tego, że chodziłam po górach, a teraz chodzę tylko do śmietnika, bo na mojej ulicy nie ma nawet chodnika, nie mówiąc o dostosowaniach dla niewidomych. Trauma dotyczy także tego, że mam bystry umysł prowadziłam firmę, jestem po studiach, pracuję nad rozwojem osobistym, a jestem traktowana jak niepełnosprawna umysłowo. Dodam, że chętnie poszłabym na miasto, ale jak? Tylko jedne światła w Ostródzie wydają dźwięk, czyli są bezpieczne. A bezpieczeństwo buduje przestrzeń dla Nas do funkcjonowania w życiu miasta. Dochodzi do tego traktowanie ciebie inaczej, czyli komunikacja społeczna, więc zadaję pytanie:
Jak mam funkcjonować normalnie?