You are currently viewing Warszawa – podsumowanie kampanii wyborczej

Warszawa – podsumowanie kampanii wyborczej

W czasie kampanii wyborczej zdarzały się, wcale nie pojedyncze, przypadki kandydatów, którzy nagle zapomnieli o swojej partyjnej przynależności i podszywając się pod ruchy miejskie próbowali przekonać potencjalnych wyborców, że od teraz są carte blanche na którą warto oddać swój głos. Zjawisko to zostało dość szybko podchwycone przez lokalne media i stanowczo skrytykowane przez Kongres Ruchów Miejskich, który to zaapelował o rozważne korzystanie ze sformułowania “ruch miejski” i zagłębienie się w DNA tychże, aby wiedzieć jak rozróżnić kandydatów wywodzących się z działalności na rzecz miasta i miejskiej samorządności, od ludzi partii, bez względu na aktualność ich legitymacji. 

Jak zmieniać miasta? 

Strategii “wprowadzenia” aktywistycznych miejskich postulatów do agendy wyborczej było kilka.  

Powstawały postulaty do kandydatów stawiające na ważne dla ruchów miejskich elementy prezentowane przez organizacje i ich koalicje, które dawały kandydatom całą kafeterię niekontrowersyjnych i łatwych do przyjęcia pomysłów. Ten zabieg wykorzystały m.in. Bydgoski Ruch Miejski (5×5 dla Bydgoszczy), inicjatywa “Roślinna Szkoła”, “Pytamy o Zielone” czy koalicja “Zdrowa Przestrzeń”.   

Wybrane osoby wywodzące się z inicjatyw, organizacji i ruchów miejskich korzystały z zaproszeń poszczególnych komitetów wyborczych, startując w wyborach pod zaanektowanymi barwami, najczęściej KO, Polski 2025 czy też Lewicy. Ten ruch, trochę jak loteria, dawał podobne szanse na zysk i stratę.

Z jednej strony szansa otrzymania mandatu otwiera drzwi do wprowadzenia realnych zmian w mieście. Jednak ryzyko zostania połkniętym przez partyjnego giganta wydawało się być równie prawdopodobne. Jedynie w kilku miastach ruchy miejskie zdecydowały się zawalczyć o władzę pod swoim szyldem. Startując z zdecydowanie słabszej, niemal beznadziejnej pozycji, podjęli ryzyko niepłacenia ceny utraty własnej wiarygodności. Na szali postawili jednak cały swój dotychczasowy dorobek i przyszłość, która po przegranej może malować się przynajmniej w szarych kolorach. Stawka wbrew pozorom szalenie wysoka – po poprzednich wyborach kilka ruchów i organizacji, które je przegrało nie podniosło się już z porażki.   

Zdjęcie autorstwa Tomasza Kaczora

Aktywistyczny język, który stał się mainstreamowym dyskursem 

Zieleń w mieście, “miasto 15-to minutowe”, dostępne mieszkania i transport publiczny – tematy, którymi jeszcze do niedawna interesowały się tylko organizacje i inicjatywy społeczne, a szerzący wiedzę o tych ideach wyśmiewani byli w social mediach, zostały przejęte przez niemalże wszystkie – poza skrajną prawicą – strony polityczne.

Na jedynej w pełnym składzie debacie kandydatów na urząd prezydenta Warszawy, trudno było odróżnić postulaty prezentowane przez poszczególne z osób. Bez względu na fakt, czy przejęcie aktywistycznej miejskiej narracji przez największe partie było wyrachowaną polityczną kalkulacją czy jednak otworzeniem oczu na realne potrzeby mieszkańców i wyzwania miast, nad potencjałem samorządowego wyłomu zawisły ciemne chmury. Podobnie jak w wyborach parlamentarnych kilka miesięcy wcześniej, centrowe ugrupowania z silnymi liderami na czele, dużymi budżetami kampanijnymi i rozpoznawalnymi markami, zyskały niewiarygodną potencjalną przewagę wyborczą. Ewidentnym dowodem na to był fakt, że ubiegający się o drugą kadencję Rafał Trzaskowski zamiast prowadzić kampanię w Warszawie, rozmawiać z mieszkańcami i swoimi kontrkandydatami, uczestniczył w krajowych i zagranicznych delegacjach, pewny o swój wynik wyborczy.

W Stolicy szacowano, że rządzącej od prawie 20 lat Koalicji Obywatelskiej część głosów odbierze Trzecia Droga, która podobnie jak do Sejmu szturmem wejdzie do składu Rady Warszawy. Niestety błąd strategiczny Marszałka Hołowni o przesunięciu w czasie głosowań nad propozycjami ustaw liberalizujących aborcję, spowodował, że na kilkanaście dni przed wyborami, gra w Warszawie znowu miała rozgrywać się głównie między dwoma hegemonami: KO i PiS.

Duże ambicje miała tu także Partia Razem, która ostatecznie nieco z “braku laku” i wbrew tygodniowym negocjacjom, ostatecznie utworzyła koalicję z Nową Lewicą i ruchami miejskimi, czyli Miasto Jest Nasze i Porozumieniem dla Pragi. Dlaczego w Warszawie “Razemki” zdecydowały się na ten ruch? Zasilenie list znanymi nazwiskami lokalnych społeczników, którzy znają realne potrzeby mieszkańców: swoich rodziców, znajomych, rodziny, okazało się być kluczem do sukcesu.  

Wartości ważniejsze niż partyjne barwy 

KKW Lewica została trzecią siłą, mimo ogromnego i niedoszacowanego sukcesu Koalicji Obywatelskiej i samego prezydenta Trzaskowskiego, któremu otworzenie szeroko krytykowanej kładki pieszo-rowerowej nad Wisłą przyniosło z automatu + 5 p.p.

Ale to ruchy miejskie rozbiły wyborczy bank w Warszawie, jednocześnie tworząc ewenement na skalę kraju. Miasto Jest Nasze wprowadziło 12 radnych do rad dzielnic (z 29 KKW Lewica, w tym 3 Porozumienia dla Pragi), często osób startujących nie z pierwszych miejsc na listach, w “niebiorących” i trudnych okręgach, debiutantów oraz 3 radnych do Rady Miasta (z 8 z KKW Lewica). Sukces Miasto Jest Nasze, ale również Porozumienia dla Pragi (lokalnego praskiego stowarzyszenia) udowodnił, że autentyczność i zakorzenienie w wartościach są ważniejsze niż partyjne barwy, przynajmniej dla elektoratu który do wyborów poszedł – świadomego i zainteresowanego.  

Elementów tego sukcesu jest przynajmniej kilka. Przede wszystkim nacisk został położony na ludzi – otwartość na zaproszenie na listy nie tylko długoletnich członków stowarzyszenia, a przede wszystkim działaczy społecznych, dla których wartości będące w DNA ruchów miejskich są kluczowe. To oni swoim dotychczasowym dorobkiem społecznym, autentycznością i realnością postulatów zachęcili tysiące osób do wyboru właśnie ich.

Tytaniczna praca wykonana przez kandydatów, godziny spędzone na rozmowach z mieszkańcami, kilometry przebytych warszawskich ulic, samodzielnie rozdawane ulotki i okazały się być dużo więcej warte niż masowe dystrybucje do skrzynek pocztowych i gigantyczne banery, mniej i bardziej legalnie, wywieszane na mieście. W końcu współpraca i wzajemne wsparcie, bez względu na kampanijne doświadczenie i miejsce w strukturze, atmosfera sięgania po wspólny cel i – być może zabrzmi to bardzo idealistycznie – czystość idei.

Każda z kandydujących z ramienia ruchów miejskich osób miała świadomość, że bez względu na wynik wróci do tych samych mieszkańców, znajomych i rodziny, z pełną odpowiedzialnością za każde wypowiedziane w kampanii słowo. Każdy dawał świadectwo za samego siebie. Bez gierek, wyborczej kiełbasy i kopania dołków pod kontrkandydatami .  

Mam nadzieję, że sukces ruchów miejskich w Warszawie to dopiero początek drogi do totalnej zmiany zarządzania polskimi miastami. Warto analizować kampanię i przyglądać się kolejnym ruchom nowych radnych. Być może piszą oni nowe karty historii polskiego samorządu, rozumianego jako wspólnota mieszkańców, a nie jedynie lokalność władzy. 

MEDIA DLA DEMOKRACJI

Działamy dzięki dotacji otrzymanej z programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich!

Agnieszka Krzyżak-Pitura

założycielka i prezeska Fundacji Rodzic w mieście, wieceprezeska zarządu IV kadencji Kongresu Ruchów Miejskich. Działa na rzecz miast dobrych do życia dla rodzin z dziećmi, miast demokratycznych i miast praw człowieka. Zajmuje się rozwojem koncepcji „szkolnych ulic” i „ulic dla dzieci” jako narzędzia realizowania polityk miejskich z obszaru zrównoważonej mobilności, czystego powietrza, włączenia społecznego. Radna elektka Dzielnicy Mokotów.