Miejscowość Rzędziany, gmina Tykocin w województwie Podlaskim, jest położone 22 km od Białegostoku. Jest to nieduża miejscowość. W Rzędzianach można zauważyć typowo wiejską architekturę, w tym tradycyjne domy drewniane oraz kapliczki przydrożne.
Co się tu znajduje
Rzędziany znajdują się przy drodze ekspresowej S8, dlatego moim zdaniem ta miejscowość mogłaby się rozwinąć bardziej. Szkoda, że nie ma w mojej miejscowości większego hostelu z różnymi atrakcjami, ponieważ ludzie mogliby zatrzymywać się po drodze i zwiedzać, podziwiać tą miejscowość. Rzędziany są w bardzo atrakcyjnym miejscu dla turystów. W ten sposób więcej ludzi zjeżdżałoby i odwiedzało moją wioskę. Z powodu, że nie ma tu hostelu ludzie nie mają, jak się zatrzymać, nawet na kilka dni, aby popatrzeć, jak jest tu ładnie. Przez to muszą jechać aż do Białegostoku do hotelu i tam się zatrzymać więc wtedy wiadomo, że nie odwiedzą mojego miejsca zamieszkania. Można by było finansowo podbudować moją wioskę, aby więcej ludzi odwiedzało to miejsce.
W Rzędzianach znajduje się również dom spokojnej starości, a najbliższa Parafia – Matki Bożej Królowej Męczenników, znajduje się w Radulach, a sam kościół mocno przypomina swoim kształtem ślimaka. Od ponad roku jest tam nowy ksiądz Arkadiusz, bardzo miły człowiek, z którym można o wszystkim porozmawiać, przez co lubią go dzieci. Organizuje co jakiś czas różne wycieczki np. na lodowisko bądź do kina, w których młodzież chętnie bierze udział, w tym moja młodsza siostra. Ksiądz zawsze też myśli o dorosłych osobach chętnych na pielgrzymkę np. do Częstochowy. Mimo niedużej miejscowości zawsze zbiera się dużo osób. Najbliższy cmentarz jest tuż obok kościoła, który w tamtym roku (2023) został powiększony i zostało wymienione ogrodzenie. Co ciekawe w Rzędzianach jest cmentarz dla zwierząt, których jest niewiele w całej Polsce, pochowano tam niejednego psa policyjnego.
W Rzędzianach znajduje się Ochotnicza Straż Pożarna naprzeciwko sklepu Groszek, na wyposażeniu mają samochód ciężarowy marki Volvo. Do OSP zapisują się starsze osoby oraz coraz więcej młodych osób jest chętnych do pomocy. Młodzi często dogadują się z sołtysem, aby w remizie zrobić np. urodziny lub jakąś imprezę okolicznościową w zamian za skoszenie trawnika lub w okresie zimowym za odśnieżenie podjazdu.
Moja Codzienność
Chodziłam do szkoły w Radulach. Moja szkoła znajdowała się 5 km od miejsca mojego zamieszkania. Szkoła była dostosowana do uczniów, każdy nauczyciel dbał o to, aby dzieci czuły się w niej dobrze i bezpiecznie. Zawsze były chęci chodzenia do szkoły z powodu tego, że byli tam koledzy i koleżanki. Można było się nauczyć czegoś nowego i ciekawego. Były organizowane różne zabawy, konkursy, w których można było brać udział. Pani od muzyki organizowała różne apele, do których chętnie każdy się zgłaszał. Organizowano wycieczki, z których wiele osób było zadowolonych.
Dojazd do szkoły wyglądał tak, że autobus szkolny przyjeżdżał pod mój dom zabierał mnie i resztę dzieci i zawoził do szkoły. Powrót wyglądał tak samo, zostałam wysadzana przy domu i opiekunka zawsze patrzyła, czy wysiądę bezpiecznie. Nie było nigdy takiego dnia, żeby opiekunka z autobusu nie dbała o nasze bezpieczeństwo. Byliśmy bardzo dobrze pilnowani, kiedy był czas na wysadzenie mnie pod domem pani mnie wołała do siebie, abym ja sama nie zapomniała wysiąść. Pilnowała również czy wszystko zabraliśmy. Rano jak autobus przyjeżdżał pod mój dom zawsze czekali na mnie albo dzwonili do mojej mamy i się pytali czy dzisiaj będę. Jak autobus się spóźniał to dzwonili poinformować żebym nie musiała czekać długo na podwórku.
Teraz aktualnie dojazd do szkoły wygląda tak samo, autobus zabiera moją młodszą siostrę spod domu i wysadza. W szkole zmieniło się to, że budują większą salę gimnastyczną, ponieważ kiedyś była mała, na której nie dało się ćwiczyć i grać. Biblioteka została poddana remontowi, w sali komputerowej zrobili remont i zmienili wszystkie komputery na lepsze, ponieważ tamte były już stare i nie dało się na nich nic robić. Na schodach przyczepili karteczki z różnymi napisami. Boisko na podwórku prawie się nie zmieniło jedyne co zrobili to zmienili kort do biegania i przenieśli piasek, do którego był skok w dal.
Jeżeli chodzi o atrakcje w mojej miejscowości to nie ma ich dużo, jest rzeka Narew, jak i stadnina koni oraz jest kwatera turystyczna u Żendziana. Blisko tej kwatery płynie rzeka Narew, po której można pływać kajakami, ale i również można wynająć pokój, aby przespać się. Chociaż nie jest duża ta kwatera, to jest miło i przytulnie, osoby zarządzające tą agroturystyką są bardzo sympatyczni. Każdy może skorzystać z tego, żeby pooglądać jakie ładne są widoki jaka jest przyroda. Można wybrać się na spacer po lesie, pooglądać drzewa, kwiatki posłuchać śpiewu ptaków, pooddychać świeżym powietrzem, łatwo jest też zauważyć dzikie zwierzęta, których ludzie nie widzą w mieście np. sarny, dziki, lisy, łosie.
Rzędziany leżą nad lewym brzegiem rzeki Narew, dzięki czemu gospodarstwa gościnne położone nad rzeką są chętnie odwiedzane przez turystów. Wielu z nich przyjeżdżając do Rzędzian wykorzystuje turystykę wypoczynkową dzięki walorom turystycznym jakie tu występują. Duża atrakcją są zawody spinningowe odbywające się dwa razy do roku. Dzięki wydarzeniu takie wsie mają szansę się rozwinąć. Zaraz obok jest Narwiański Park Narodowy jeden z 17 takich parków w Polsce, co daje następny plus dla tej wsi. Znajduje się również sklep, do którego w dzieciństwie lubiłam chodzić i dalej lubię. Kupowało się to co zawsze i potem chodziło się ze znajomymi na jaz popatrzeć, jak płynie rzeka lub pograć w kaczki.
Wieś kontra Miasto
Mieszka się tu inaczej niż w mieście, ponieważ na wiosce standardem jest to, że w nocy panuje cisza, a jak w nocy się usłyszy jakiś dziwny dźwięk z podwórka lub szczekanie psów to człowiek może się przestraszyć, bo nie wie co to może być. W mieście normą jest to, że słychać auta i inne różne dźwięki. Mieszkając w Rzędzianach w okresie wiosna lato mając spore podwórko dużo czasu spędza się przy koszeniu trawy, nie raz nawet cztery razy w miesiącu. Co prawda jest to ciężkie zadanie, zwłaszcza gdy mocno świeci słońce, ale mimo ciężkiej pracy lubię to, że efekt mojej pracy jest widoczny gołym okiem i zawsze będę pamiętała zapach świeżo skoszonej trawy, który jest jednym z moich ulubionych zapachów, a zawsze, gdy ją czuję kojarzy mi się ona z zimną lemoniadą zrobioną przez moją mamę. Podoba mi się to w Rzędzianach, że większość zwierząt (psy, koty) chodzą sobie po podwórku i są przyzwyczajone do obcych osób, dlatego zazwyczaj nie są wrogo nastawione i można się z nimi pobawić. Niestety ma to swoje minusy, ponieważ kilka kotek potrafi na raz się okocić, a później trzeba tymi małymi kotkami się zająć i nie raz trzeba im znaleźć nowy dom, ponieważ za dużo jest u nas wtedy zwierząt. W okresie wakacji zaczynają się żniwa i każdy rolnik wsiada do swojego traktora i rusza na pole co jest interesujące do obserwacji, jak pracują rolnicy i jakimi maszynami jeżdżą i obrabiają pole, ponieważ może wydawać się, że to kwestia dnia, aby zakończyć żniwa. Tak naprawdę przy większym polu potrafi to trwać do tygodnia i jest to zależne też od pogody, ale mimo to ciekawie jest popatrzeć, ile różnych maszyn potrzebnych jest do obrobienia pola, po belowaniu rolnicy zwożą wszystko do siebie i układają tak aby nie zajmowało dużo miejsca i nie nasączyło się wodą. To nie koniec, ponieważ rolnicy koszą też trawę na kiszonkę oraz w późniejszym okresie obrabiają pole kukurydzy w zależności od rolnika i jego potrzeb. Jak dla mnie to jest jeden z lepszych okresów w roku, ponieważ są ciekawe widoki, maszyny oraz można dużo się dowiedzieć i zaobserwować, jak powstaje np. kiszonka (to, co jedzą krowy) zawsze można poprosić czy można przejechać się traktorem i zobaczyć wszystko z bliska.
Żadnej pracy nie trzeba się bać
Poza przyjemnościami u mnie na wsi dziadek z babcią co roku sadzili ziemniaki, marchewki, cebule, pomidory, dynie, cukinie, buraki i ogórki, więc było trzeba zadbać o pole, czyli podlać i opielić, a gdy nadchodził sezon było trzeba wszystko wykopać i popakować do worków. Jak u prawie każdego na wsi, są kury którymi też trzeba się opiekować, co uczy systematyczności, ponieważ trzeba codziennie zachodzić do kur i sprawdzać, czy są jajka oraz co jakiś czas trzeba czyścić kurnik. Dzięki różnym zadaniom na wsi, właśnie jak zajmowanie się ogrodem i kurami, nauczyłam się, że żadnej pracy nie trzeba się bać, ponieważ wszystko jest do wyuczenia, a z czasem wszystko staje się łatwiejsze. Bardzo dobre jest to na wiosce, że można robić własne przetwory ze swoich produktów, u mnie w domu robi się ogórki kiszone, korniszony i małosolne które wychodzą świetnie spod rąk mojej babci. Poza tym robimy jeszcze cukinie i buraczki oraz różne dżemy i przeciery oraz soki z jabłek, malin, truskawek, wiśni, czereśni, agrestu i gruszki, takie dżemy są świetne na śniadania, a robimy ich tyle że wystarcza ich spokojnie na rok. Moja babcia potrafi robić też dobre nalewki. U mnie w wiosce mieszka miła pani (koleżanka babci), która robi kiełbasy i nie tylko, z własnej hodowli zwierząt przez co świetnie smakują, ponieważ wszystko jest naturalne i w dobrej cenie. Przy dobrej pogodzie uwielbiam to, że wspólnie z rodziną przygotowujemy posiłek przy grillu i razem spędzamy czas przy obiedzie na podwórku przy świeżym powietrzu, gramy wtedy w różne gry planszowe, opowiadamy żarty i korzystamy z tego czasu. Zarówno okres letni i zimowy jest ciekawy, ponieważ gdy w zimę napada więcej śniegu, zawsze z rodzeństwem obrzucamy się śnieżkami lub młodsza siostra namawia mnie abyśmy zbudowały igloo, co nam nigdy nie wychodzi, ale i tak zawsze jest świetna zabawa. Poza tym lubię czasami odśnieżać podjazd, ale po jakimś czasie staje się to męczące. Śnieg z podjazdu zawsze układamy na ziemiankę, z której później zjeżdżamy.
Krajobraz Rzędzian w lato jest piękny, ale za to w zimę, gdy wszystko jest przyprószone śniegiem: drzewa, łąki, domy, a staw jest zamarznięty, obok płynie sobie rzeczka, wszystko staje się magiczne. Gdy wszystko jest zaśnieżone można wybrać się na spacer z rodziną i zrobić wspólne zdjęcia na pięknym tle. Wspólnie z rodziną lubimy ulepić przynajmniej raz jednego wielkiego bałwana.
Wspomnienie z dzieciństwa
Gdy miałam 10 lat w Rzędzianach, tuż za wiaduktem była mleczarnia, do której lubiłam chodzić, ponieważ były tam bardzo miłe panie, które lubiły ze mną pogadać. Nie raz dostałam masło za darmo lub mleko, nigdy nie zapomnę smaku świeżego mleka, ponieważ przyjeżdżało do nich prosto od rolników cysternami, w których się odbijałam, ponieważ tak się błyszczały. Trochę mi tego miejsca brakuje, ponieważ teraz jak pije mleko ze sklepu, w ogóle inaczej smakuje i chciałabym napić się mleka z mleczarni od tamtych pań. Niestety mleczarnia przerodziła się w firmę wytwarzającą sprzęt medyczny.
W Rzędzianach zaraz za kwaterą agroturystyczną „U Żendziana” rozpoczyna się szlak rowerowy o nazwie Green Velo Wschodni Szlak Rowerowy warty zwiedzenia ze względu na widoki, można się zatrzymać nad jazem na Narwi, aby popatrzeć, jak woda płynie, trochę odpocząć od jazdy i pooddychać świeżym powietrzem. Szlak może służyć rowerzystom jako skrót do miejscowości o nazwie Pańki.
Utrudnienia życia codziennego
W mojej miejscowości brakuje chodników i ścieżek rowerowych prowadzących do Tykocina, który znajduje się 10 km od Rzędzian. Bez tego, trasa ta jest niebezpieczna ze względu na to, że sporo samochodów tamtędy jeździ. Ze względu na to, że również mieszkają tu osoby z dziećmi, to nawet nie mogą wyjść bezpiecznie się przejść z dziećmi, z powodu braku chodników i ścieżek rowerowych. Rodzice czuliby się bezpiecznie, gdyby były zrobione ścieżki. Szczególnie są potrzebne z tego względu, że przy moim domu znajduje się górka, za którą nie widać, czy coś jedzie czy nie. Brakuje takiego miejsca, w którym młodzież by mogła razem spędzać czas. Takich rzeczy jak altanka, huśtawki, plac zabaw dla młodszych dzieci. Brakuje również boiska dla dzieci do piłki nożnej albo koszykówki, aby mogli sobie wychodzić i grać.
Komunikacja miejsca jest bardzo słaba, autobus, który jeździ z Białegostoku do Rzędzian i z Rzędzian do Białegostoku, potrafi być tylko dwa razy na dzień i to we wczesnych i późnych godzinach. Przez to, że autobusy jeździły tak rzadko, nie miałam możliwości skorzystania z nich, z takiego powodu, że kursy autobusu nie pasowały mi do planu lekcji. Przez to mój brat cioteczny lub mama jadąc do pracy zawozili mnie do Choroszczy, gdzie autobusy kursowały co 40 minut, co dawało mi większą możliwość dostania się do szkoły na różne godziny lekcyjne. Aktualnie mam już prawo jazdy i dzięki temu mam dużo więcej możliwości dostania się gdziekolwiek np. do sklepu lub pracy.
W mojej miejscowości nie ma wcale organizacji, jeśli chodzi o jakieś imprezy takie jak dożynki lub jakieś inne uroczystości związane z tradycją i historią Rzędzian, przez co mieszkańcy wsi nie integrują się i przez to nie poznajemy naszych nowych sąsiadów. Osobiście uważam, że zorganizowanie jakiejś imprezy dobrze by wpłynęło na chęć poznawania się i spędzania czasu z innymi, przy czym skorzystaliby z tego starsi jak i najmłodsi poprzez np. zabawę w dmuchanym zamku lub na dmuchanej zjeżdżalni. Raz na jakiś czas się zdarzy, że zostanie coś zrobione na dzień dziecka przy remizie.
Gmina nie robić nic w związku z tą sytuacją i dlatego młodzież woli pójść do miasta i tam siedzieć. Będąc w mieście dostaną się wszędzie, gdzie będą chcieli, ponieważ jeździ dużo autobusów i mogą pojechać tam, gdzie chcą. Nawet wyjdą ze znajomymi do parku przynamniej posiedzieć sobie i porozmawiać.
Lubię mieszkać w mojej miejscowości, lecz planuję zamieszkać bliżej Białegostoku, ze względu na szybszy dojazd do pracy i większe możliwości, ale na pewno z chęcią będę odwiedzać mój rodzinny dom nie tylko ze względu na rodzinę, ale i miejsce, i wspomnienia, które tu przeżyłam. Myślę, że chciałabym wrócić tu na „stare lata”, aby na starość nie męczyło mnie miasto i spokojnie odpocząć przypominając sobie dzieciństwo.