Korzystając z dworców kolejowych zapewne mieliście okazję natknąć się na ułożone na posadzkach wielu z nich charakterystyczne podłużne elementy przypominające listwy. Są to ścieżki prowadzące dla niewidomych, zwane też prowadnicami. Ich zadaniem jest ułatwianie poruszającym się osobom niewidomym utrzymanie prawidłowego kierunku i trafianie do odpowiednich miejsc.
Prowadnice są szczególnie użyteczne w dużych przestrzeniach takich właśnie jak dworce kolejowe, gdzie dość trudno o inne punkty orientacyjne. Rozwiązanie niewątpliwie użyteczne, pod warunkiem, że są bezpieczne i ułożone prawidłowo, tj. prowadzą w miejsca przydatne jak wejścia czy schody, a nie np. bezpośrednio na ścianę.
Dość często zdarza mi się przemierzać Dworzec Centralny w Warszawie, a ściślej znaczny obszar całego tego kompleksu architektonicznego, bo z dworcem tym połączone są też m.in. 2 dworce podmiejskie, przejście pod rondem, czy centrum handlowe.
Pamiętam ten obiekt sprzed lat (prawie taki jak pozostawił go nam towarzysz Gierek), gdy jeszcze nie było tam żadnych rozwiązań dla niewidomych i mogę stwierdzić, że po ich wprowadzeniu doświadczyłem zarówno dobrodziejstw z nich płynących, jak i zaobserwowałem pewne absurdy jakie przy tym zaistniały. Z jednej strony z pewnością zdecydowanie szybciej i sprawniej mogę dostać się np. z peronu na przystanek tramwajowy, z drugiej – nie ustrzeżono się tam pewnych błędów projektowych, z których chyba ten najbardziej oczywisty i niebezpieczny dla wszystkich przechodniów, to sam materiał z którego ścieżki zostały wykonane, czyli z metalowych listew o gładkiej powierzchni, które zwłaszcza w czasie padającego deszczu, gdy ludzie mają mokre buty, stają się w kontakcie z nimi bardzo śliskie, co sprawia, że nietrudno zaliczyć przysłowiową glebę. W tych ścieżkach, jak w zwierciadle, odbijają się też problemy ze strukturą własności, przepisami prawa i brakiem uzgodnień przy remontach. Wysiadając np. z pociągu na dworcu Warszawa Śródmieście (PKP) natrafimy na wypukłe pasy bezpieczeństwa (wymagane przepisami), ale nie znajdziemy ścieżek prowadzących (przepisami nie wymaganych). Przechodząc dalej na Dworzec Centralny znajdziemy tam już oba te rozwiązania, natomiast w przejściu podziemnym pod Rondem Czterdziestolatka nie ma już żadnych udogodnień (jak mi tłumaczono dlatego że należy już do miasta nie do kolei), choć fizycznie i z punktu widzenia pasażera wszystko jest to jeden ciąg komunikacyjny.
W czasie podróży zalecam ciekawość, ale i ostrożność, zwracajcie uwagę co tam plącze się Wam pod nogami, bo może być to użyteczne i niebezpieczne zarazem!