You are currently viewing Komedia czy horror? – Kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi w gminie Raniżów

Komedia czy horror? – Kampania wyborcza przed wyborami samorządowymi w gminie Raniżów

Gmina Raniżów, jak zapewne większość małych miejscowości, przypomina rzeczywistość z utworu Leniwca “Moje miasto”. Powiązania wszystkich ze wszystkimi, wewnętrzne konflikty i animozje, walka o władzę i kasę, z konserwatyzmem w tle. 

Patrząc na kampanię wyborczą przed wyborami samorządowymi śmiałam się przez łzy. Kandydaci do Rady Gminy i na wójta, podzieleni na dwa od lat skonfliktowane ze sobą obozy.  

Zacznijmy od kandydatów do Rady Gminy. Jeden z obozów przygotował rzeczywiście dobry materiał PR-owy: plakaty, jednolitość kolorystyczna rzucająca się w oczy, kampania społeczna o bezpieczeństwie na drogach jednego z kandydatów, udostępniona w mediach w trakcie kampanii wyborczej – niby bez zaproszeń do głosowania, ale jednak. Tylko programu im zabrakło. Kilku kandydatów wrzuciło do mediów społecznościowych bardzo ogólne założenia programu, bez konkretów, bez planu, liczb czy konkretnych założeń. Drugi z obozów uznał, że przecież ludzie wiedzą co zrobili do tej pory, więc kampanii nie było wcale, poza paroma grafikami w mediach społecznościowych, żadnego podsumowania dotychczasowej kadencji, żadnego programu na kolejną. Z mojej perspektywy, każdy liczył na głosy “po znajomości”, bo mieszkańcy kogoś lubią, znają, bo kandydaci w dotychczasowej kadencji już tyle zrobili albo bo nowa krew, a z obecnych radnych ludzie są niezadowoleni, bo jedni są związani z jednym kandydatem na wójta, drudzy z drugim, więc mieszkańcy zagłosują zgodnie z lokalną linią polityczną. 

Najciekawsza była kampania kandydatów na wójta. Dwóch kandydatów, skonfliktowanych od lat, ze sprawą sądową w tle. Na razie spójrzmy na kampanię technicznie. Jeden, z dotychczasowymi efektami swojej pracy, kilkoma plakatami wyborczymi, merytorycznym podsumowaniem upływającej kadencji i konkretnymi planami na kolejną, na dość szeroko dostępnych ulotkach. 

Drugi z dobrym PR-em, dopracowaną mową ciała, ale bez konkretnego programu wyborczego, opierający się na zarzutach wobec dotychczasowej władzy, nierozwiązanych problemach nurtujących mieszkańców, jakby nie było, często bardzo trafnych, ale bez planu na naprawę sytuacji, z rozbudowaną kampanią wyborczą, estetycznie dobrze dopracowanymi materiałami wyborczymi, wynajętym busem, spotkaniami z wyborcami, poczęstunkiem, odwiedzinami u mieszkańców ze słodyczami.  

Photo by Edmond Dantès on Pexels.com

Odchodząc od aspektów technicznych, przyjrzyjmy się bardziej komicznym, jak klaun z “Coś”, elementom kampanii. Wojna wiejsko-wiejska trwa tu od lat. Afera z najmłodszym wójtem w kraju i słynnymi na cały kraj przekrętami finansowymi około 10 lat temu – jego obóz władzy wciąż działa na terenie gminy, próbując od tamtej pory uzyskać, z różnym skutkiem większość w radzie i stanowisko wójta. Po odsunięciu pana aferzysty stanowisko pełniącego obowiązki wójta przejął dotychczas trzymający stery w gminie kandydat, który stał się wrogiem numer 1 drugiej z opcji politycznych. 

W czasie obecnych wyborów samorządowych drugi z kandydatów kreował się na kandydata niezależnego, spoza lokalnych układów politycznych, związanego sentymentalnie z terenem gminy, ale mieszkającego poza jej granicami. Patrząc jednak na powiązania z innymi kandydatami, jest on nieoficjalnie związany z opcją bardziej konserwatywną. Jednym z elementów kampanii był np. fake profil na fb udostępniający obraźliwe, właściwie hejterskie komentarze pod adresem drugiego z kandydatów, jak np. wrzucanie jego ulotek do muszli klozetowej. Również o zniszczenie plakatów wyborczych w artykule w lokalnych mediach oskarżony został drugi z kandydatów, zanim jeszcze policja ustaliła sprawców. Czy ustaliła i kim byli – tego media nie podały. W materiałach wyborczych w mediach społecznościowych toczyła się wojenka, zapowiadana była nawet sprawa w sądzie w trybie wyborczym. Czy się odbyła i z jakim wynikiem? Tego również nikt nie wie, bo nikt takich informacji nie udostępnił. Dotychczasowy wójt odmówił udziału w debacie wyborczej organizowanej przez lokalne media, oznajmiając, że najpierw musiałby mieć z kim merytorycznie dyskutować. Padły również zarzuty, iż mieszkańcy mieliby ponieść konsekwencje za udział w spotkaniach wyborczych jednego z kandydatów – na ile prawdziwe, a na ile jest to zagrywka na potrzeby kampanii, tego nie wie nikt. Dotychczasowy wójt również nie znalazł czasu na spotkania z wyborcami w trakcie kampanii – macie ulotki, wystarczy.  

Podsumowując – jeden z kandydatów przedstawia się jako wielkomiejski pan, który zmieni wszystko już jutro, jak tylko wygra, jednocześnie hejtuje kontrkandydata, drugi – traktuje go jak szczekającego u nogi kundla, którym szkoda zawracać sobie głowę.  

Dodatkowo na Facebooku kilka lat wstecz powstała anonimowa strona, uderzająca w obecnego wójta i jego głównego sprzymierzeńca, szczególnie w ciągu ostatniego roku wyciągająca na światło dzienne prywatne sprawy, afery w tonie wiejskich plotek. Gdyby założyli gazetę pt. Kto z kim sypia w gminie Raniżów, w ciągu roku zostaliby milionerami, gwarantuję, kimkolwiek te osoby są. Mamy tu więc nieoficjalną część kampanii, prowadzoną na dłuższą metę, opartą na antypatii i próbie ośmieszenia obecnego wójta i “jego ludzi”, czy powiązaną z przeciwległą opcją polityczną i działającą na ich rzecz, czy po prostu nie ważne kto wygra, byle “tamci” przegrali? Tego nie wie nikt, poza samymi autorami strony. 

Przejdźmy do kandydatów do Rady Powiatu. Kampania do Rady Powiatu była praktycznie niewidoczna, przecież i tak większość zagłosuje na kandydatów ukochanej partii, dotychczasowych, znanych. Nie ważne, czy działają na rzecz swojej gminy czy nie. Jednak na tle kandydatów wyróżnia się jedna z kandydatek-jednocześnie sołtyska jednej z wsi. Zbierająca podpisy pod swoją kandydaturą przy okazji pobierania opłat za podatek rolny. Promująca jednego z kandydatów na wójta, bo przy obecnym nie dostała zgody na użytkowanie wymarzonej sali w budynku wiejskiego Ratusza. Wiązałoby się to z przeniesieniem zbiorów biblioteki na piętro i przy stanie budynku, z zawaleniem się sufitu w niedługim czasie, ale do pani argumenty nie trafiają. Przed świętami odbył się bazarek świąteczny, z udziałem Rady Rodziców z lokalnej szkoły, który w praktyce okazał się bazarkiem wyborczym i okazją do spotkania z kandydatem na wójta, oczywiście tym wspieranym przez sołtyskę. Ta kandydatka i jej działania są mi najbliższe, ponieważ mieszka i realizuje swoje inicjatywy w mojej wsi. O działaniach i pewnie kolejnych inicjatywach wątpliwej jakości reszty kandydatów nie wiem, za mało ich w mediach, a i odległość robi swoje, choć nie wątpię, że i oni nie byli gorsi pod tym kątem. 

Jeszcze kilka aspektów, które nie wiem do końca, gdzie podpiąć. (Anty)kampania szeptana – głosujcie na tą osobę, a nie na tą, bo zrobiła to czy nie zrobiła tamtego, ze strony innych kandydatów do innej rady. Żadnych oficjalnych komunikatów, a jedynie prywatne rozmowy. Kolejna komiczna sytuacja – kandydat na wójta przychodzi do pewnej pani i prosi o dowód osobisty i podpisanie dokumentów – a co to? – będzie Pani kandydować na radną z mojego komitetu, przecież pani o wszystkim wie-nie wiedziała. Inna osoba kandydująca chciała ją w tę kandydaturę wmanewrować, bo kandydatów z danego okręgu brakowało. Więcej osób również było “przekonywanych” do kandydowania, ale już nie w tak interesujący sposób. Na jednym ze spotkań wyborczych ustalono, że z powodu niewielkiej frekwencji kilka dni później odbędzie się kolejne spotkanie w tej samej lokalizacji, nieujęte w kalendarzu spotkań wyborczych. Na kilka godzin przed dostałam informację, że spotkania nie będzie, gdy zapytałam o to kandydata, odpisał, że “nie było ono ujęte w kalendarzu”, co nie znaczy przecież, ze spotkania nie było. Pod budynkiem w godzinach zaplanowanego spotkania była spora ilość samochodów, więc mogę przypuszczać, że samo spotkanie się jednak odbyło, ale bez obecności niepożądanych osób. Zabawnym jest również porównanie nastrojów przedwyborczych i wyników wyborów w mojej małej miejscowości, podsumowując: i tak wybiorą tego, kogo krytykują, a kogo chwalą – przegra. 

Dotknijmy jeszcze tematu lokalnych mediów społecznościowych. Jedna ze stron powiązana jest z urzędem gminy i promuje dotychczasowego wójta, drugą jest hejterska strona, o której wspominałam wyżej, niedawno również powstała trzecia – także anonimowa strona. Strona, która zadała zestaw pytań wyborczych każdemu z kandydatów posiadających media społecznościowe. Na pytania odpisała JEDNA z kandydatek do rady gminy. Kandydaci na wójta popisali się ogromnie, streszczając: jeden: przeczytajcie sobie moją ulotkę, drugi: trzeba było przyjść na spotkanie. Tak olewczego stosunku kandydatów do czegokolwiek i do mediów jeszcze nie widziałam. 

Kampania w gminie Raniżów jest dobrym materiałem, nie wiem tylko czy do komedii, czy do horroru klasy B. Obserwacja jej z boku była niezapomnianym doświadczeniem, które chętnie wymazałabym z pamięci.   

MEDIA DLA DEMOKRACJI

Działamy dzięki dotacji otrzymanej z programu Aktywni Obywatele – Fundusz Krajowy finansowanego z Funduszy Norweskich!

Dorota "Nietoperz" Grochala

Aktywistka, działa w nieformalnej grupie Manifa Rzeszów, blogerka książkowa publikująca recenzje na swoim blogu.