Przeciętny człowiek przynajmniej kilka razy w tygodniu słyszy: „Proszę się tu podpisać.” I nie przywiązuje do tej czynności większej wagi. Może czasem w banku zastanowi się przez moment, jaki przy pierwszej wizycie zostawił wzór podpisu, ale na tym koniec.
Tymczasem dla osoby niewidomej, jaką i ja jestem, kwestia podpisu nastręcza sporo problemów i komplikacji. W szkole nauczyłam się pisać brajlem, ale tym sposobem nic nigdzie nie podpiszę. Nie ma specjalnych zajęć dla dzieci niewidomych, na których poznawałyby kształt liter czarnodrukowych. Mimo to wielu dzieciom z dysfunkcją wzroku rodzice czy opiekunowie pokazują, jak wyglądają litery drukowane. Ja pamiętam, że bawiłam się plastikowymi literkami i cyferkami i pisałam dla zabawy, wyciskając mocno długopisem na kartce słowa, których sama nie mogłam odczytać, co najwyżej wyczuć palcami, gdy odwróciłam kartkę na drugą stronę.
Litery pisane to trudniejsza sprawa. Nie widząc, trudno się ich nauczyć. Każda osoba widząca odrobinę inaczej pisze poszczególne litery, dlatego podpis znaczy tak wiele. Pozwala łatwo zidentyfikować piszącego. Osobie niewidomej ktoś taki podpis musi stworzyć, najlepiej w wyczuwalnej palcami formie. Pamiętam, że mi mama uformowała moje nazwisko z plastelinowych wałeczków, a potem ja próbowałam kreślić podobne wzory na papierze. Tak wyrobiłam sobie podpis, który nigdy nie ma szansy być identyczny, ale jakieś tam podobieństwo poszczególne moje podpisy mają. Najczęściej są one akceptowane czy to na poczcie, czy w urzędzie, a nawet w banku.
Pomocne bywają specjalne ramki, które można położyć na dokumencie, wskazując w ten sposób osobie niewidomej obszar, w jakim jej podpis musi się zmieścić. Ja zwykle nie korzystam z tych ramek, natomiast zawsze proszę o to, by dotknąć moim lewym palcem wskazującym punktu na kartce, od którego mam zacząć składanie podpisu. W większości przypadków funkcjonuje to nie najgorzej. Bywa jednak, że nadgorliwy urzędnik może sprawić nam spory kłopot.
Jakiś czas temu miałam podpisać umowę z pewną firmą. Podpisałam w obecności pracownicy tej firmy, ale podpisana przeze mnie umowa musiała zostać zaakceptowana w centrali. Tam trafiła na człowieka, który uznał, że mój podpis jest zbyt nieczytelny i że w związku z tym umowa ta nie może być uznana za zawartą. Zasugerował mi drogą mailową, żebym do podpisania tej umowy wyznaczyła pełnomocnika, który podpisze ją w moim imieniu.
Po pierwsze, aby udzielić komuś pełnomocnictwa, musiałabym się podpisać, a jak wspomniane zostało wyżej, podpis mój został uznany za nic niewarty. Po drugie, jestem osobą dorosłą, nieubezwłasnowolnioną i jako taka mam prawo podpisywać dokumenty we własnym imieniu. Nie uważam, żebym musiała angażować w swoje sprawy osoby trzecie. Rozumiem, że są sytuacje wyjątkowe, dokumenty szczególnej wagi, jak np. akty notarialne. Wtedy wymóg, by obok mojego podpisu pojawił się podpis osoby zaufanej, wydaje się w pełni zasadny.
Póki co nie istnieje uniwersalne rozwiązanie dla osób niewidomych, które sprawiłoby, że podpis nie będzie barierą, przez którą albo się uda przeskoczyć albo nie. Pewnie jakimś kierunkiem jest podpis elektroniczny.
You must be logged in to post a comment.